niedziela, 23 kwietnia 2017

oddech drugi




Teraz, kiedy spojrzysz w moją twarz

Tak dosyć, dosyć tych kłamstw
Których użyłaś, aby się za nimi schować
Nie ma żadnej miłości w twoich niebiosach deszczu.



Biegniesz nie zważając na skrzypienie schodów pod twoimi bosymi stopami - szukasz siebie w miejscach, gdzie mogłaś zostawić kolejne swoje części. Kręcisz się nerwowo spoglądając na drzwi, zza których sączy się światło. Wzdychasz cicho próbując zmusić ciało do zaprzestania tych wszystkich odruchów, które nie pomagają ci w istnieniu. Twoja skóra trzeszczy jakby obcy dotyk byłby w stanie ją rozerwać, pełen bólu szept odbija się echem od ścian korytarza, na którym stoisz. Przestępujesz z nogi na nogę chwilę nasłuchując. Ściskasz klamkę wspominając jego słowa: "zawsze możesz do mnie przyjść" - tylko czy tak jest naprawdę? czy szeptał te słowa, bo tak wypada? Nie masz ochoty się nad tym zastanawiać, potrzebujesz go w tej chwili, bez względu na łączące go z brunetem relacje, na wasze stosunki przez lata i wszelkie rodzinne brudy, których nikt nie zamierza wyciągać na wierzch.
- Michael - stajesz w koszuli nocnej w drzwiach jego pokoju zagryzając przestraszona wargę. Brat patrzy na ciebie kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie musisz mówić mu, co się stało - widzisz w jego oczach, że wie, jednak wierzysz głęboko w to, że gdy to powiesz, to wszystko okaże się to tylko senną marą, którą on rozgoni swoim uśmiechem. - On zadzwonił.
Zamiera, widzisz, jak spina wszystkie mięśnie przeczesując palcami włosy; jest zdezorientowany, nie umie tego poukładać po raz kolejny. Wstaje z łóżka podchodząc bliżej ciebie. Jego też to wszystko nie oszczędziło, jednak ich przyjaźń się odbudowała. Choć Kraft nie miał prawa już przechodzić przez próg waszego domu dalej widywali się na konkursach, na wieczornych wyjściach, dalej dzieli ze sobą pokoje hotelowe i prawie wszystkie tajemnicy - zupełnie jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Z perspektywy czasu zazdrościsz im, że tak potrafią, bo ty dalej budzisz się z krzykiem, gdy śnią ci się jego oczy, dalej mocniej zaciskasz kciuki, gdy widzisz go w locie. Blondyn ściska twoją drobną dłoń, czujesz, jak przepływają między wami słowa, których nie jesteście w stanie wypowiedzieć na głos – od czterech lat nie jest między wami dobrze. Dobrze wiesz, że za dużo gorzkich słów wykrzyczałaś mu prosto w twarz, gdy Alexandrem znikał z białym wózkiem za rogiem – nie szczędziłaś mu wyzwisk, oskarżeń, pretensji. Obarczałaś go winą, marzyłaś o tym, żeby cisnąć w niego parującą w talerzu zupą. Chciałaś wyrwać z niego każdy strzępek informacji, których ci nie dał, bo zwyczajnie chciałaś zrozumieć. Sądziłaś, że musiał komuś powiedzieć o powodach swojego zniknięcia z twojego życia, jednak nikt z waszych wspólnych przyjaciół nic nie wiedział – to od ciebie dowiedzieli się o zaistniałej sytuacji. Wiele razy przez pierwsze pół roku odrzucałaś od siebie ochotę pojechania do Salzburga, wejścia znowu do jego życia z butami. Potem to minęło; pogodziłaś się z tym wszystkim, nie chciałaś już rozdrapywać gojących się ran, ale się bałaś – nie miałaś przygotowanej odpowiedzi na pytanie, które w pewnym momencie musiałaś usłyszeć. „Gdzie jest tata?” – twoje serce stanęło, gdy z ust twojej kochanej blondynki padło zdanie, które oderwało wszystkie łaty. Wszystko stało się w tamtym momencie trudniejsze, jedynie Michael okazał ci wsparcie. Trochę pochopnie, trochę samoczynnie to właśnie na niego spadło wytłumaczenia Sophie gdzie jest drugi z jej rodziców – pracuje; nie pomylił się przecież, bo rzeczywiście skoki, które okazały się ważniejsze były jego pracą. Przełykasz głośno ślinę czując jak ponownie wspomnienie bruneta odbiera ci wszystko co masz, wszystko co możesz nazwać stabilnym. Skoczek narciarski patrzy na ciebie kręcąc głową, jednak gdy widzi, że jest coraz gorzej, że nie panujesz już nad drżeniem brody, że twoje ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze, których nie umiesz powstrzymać, że rozpadasz się zupełnie jak przed czterema laty przytula cię mocno.
- To niemożliwe, ani ja, ani nikt ze znajomych nie dał mu numeru. - wypowiada spokojnie jakby czekał na twój wybuch, jakby liczył na coś więcej niż łzy. Patrzysz na niego uważnie jakbyś szukała w nim winy, jakby to jednak on dał mu klucz do furtki, którą sam zatrzasnął, jednak nie widzisz nic. Patrzycie na siebie nieco zlęknieni, że to wszystko wraca, a wy znowu nie jesteście na to przegotowani. – Może jednak powinnaś z nim porozmawiać na spokojnie? – czujesz, że stara się zachowywać rozsądnie, jednak tobie nie w głowie teraz pokojowe spotkania. Starasz się uniknąć tego, zupełnie jak twoja córka zupy pomidorowej – za wszelką cenę. Wiesz, że nie będziesz potrafiła nad sobą panować, gdy staniecie twarzą w twarz; nie chcesz się dowiedzieć, jak zachowa się twoje ciało, gdy on uśmiechnie się w tej fantastyczny uśmiech, który przez jakiś czas był pierwszą rzeczą każdego ranka, którą pragnęłaś widzieć.
- Ja nie chcę go znowu zobaczyć. - szlochasz zaciskając dłonie na materiale jego koszulki. Myśli napływają ci do głowy, próbujesz je wyrzucić, zamknąć się przed wszystkimi wspomnieniami, których uaktywniły się wraz z dzisiejszym telefonem. Wiele dni musiało minąć, żebyś otrząsnęła się i nie chcesz tego zmieniać. Dobrze ci było bez niego, choć czułaś łzy pod powiekami, gdy Sophie robiła się coraz bardziej do niego podobna. Odnajdywałaś go w jej ruchach, w błysku oczu czy w pojawiającym się uśmiechu.
- Spokojnie, nie ma na tyle odwagi, żeby tutaj przyjść – szepcze mocno zaciskając wargi, jakby sam nie wierzył w słowa, które wypowiada. Od kilku dni odrzuca jego nachalne połączenia, a teraz żałuje. Być może gdyby wczoraj odebrał wcześniej wiedziałby o tym wszystkim, o tym, że on chce z tobą porozmawiać, może udałoby mu się do tego nie dopuścić. Czuje się winny, mimo, że przekonywanie Stefana do zmiany decyzji, którą podjął wybierając twój numer było niemożliwe. Zawsze, a szczególnie podczas ostatnich lat wszystkie jego pomysły wykonywał natychmiast, ryzykował, nikt nie był w stanie go powstrzymać. Gładzi cię po głowie jeszcze długo, aż dostrzegasz pierwsze oznaki nadchodzącego poranka. Kolejny dzień, w którym trzeba będzie się zmierzyć z wszystkimi demonami przeszłości, bo nie da się już dłużej trzymać ich w szafie – wszystkie zawiasy puściły.

***

Nie lubię tego rozdziału, choć wiem, że nie jestem na tym etapie inaczej go napisać. Nie skreślajcie Stefana od razu, bo przecież jeszcze go nie poznaliście. Nie oceniajcie Marie, bo ona jest zwyczajnie w szoku. Nie negujcie Michaela, który naprawdę ma w głowie mętlik. 


13 komentarzy:

  1. dzięki bardzo za oddech drugi, ale muszę trochę ochłonąć, nic coś napiszę ❣

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie oceniam, bo nie mam takiego zamiaru, ale powinni stanąć naprzeciwko siebie i szczerze porozmawiać, bo pytanie Sophie "gdzie jest tata?" będzie się powtarzało i wkrótce taka odpowiedź jej nie wystarczy.
      Bez względu na wszystko, Marie będzie chciała tylko jego, o czym świadczą te sny, a jej córki potrzebuję też drugie rodzica, bez względu na to, co dzieje się między nimi.
      Kocham coraz mocniej tę historię i czekam na więcej ❣

      Usuń
    2. nie wiem jeszcze czy będzie potrafiła znowu postawić wszystko na jedną kartę ♥

      Usuń
  2. Naprawdę współczuję Marie, zmierzenie się z demonami nigdy nie jest proste, niedomknięta, bolesna przeszłość jest czasami niczym b=pędzący pociąg, zwłaszcza kiedy wiemy, że jesteśmy zbyt słabi by się z nią znowu zmierzyć. Ale ja wierzę w jej siłę i nie, nie oceniam Michiego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czasem właśnie dlatego przeszłość puka do drzwi zbyt długo...

      Usuń
  3. Melduję się!
    Szczerze mówiąc... sama mam w głowie niezły mętlik, trochę za dużo wrażeń jak na jeden rozdział, który jest cudny pod każdym względem ^^
    Nie zamierzam nikogo oceniać ani skreślać, bo to nie na tym rzecz polega. Trochę chyba nawet za wcześnie na coś takiego, bo dopiero poznajemy naszych bohaterów. Szkoda mi Marie, naprawdę jej współczuję, to wszystko na pewno nie jest dla niej łatwe, łagodnie ujmując.
    Jestem niezmiernie ciekawa, jak to potoczy się dalej.
    Ślę wenę i masę buziaków :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Z jednej strony jestem zdania, że dziecko powinno mieć dwójkę rodziców, nawet jeśli nie są oni razem, z drugiej zaś rozumiem Marie. Musi codziennie mierzyć się z demonami przeszłości o której pewnie częściowo chciałabym zapomnieć. Ciekawa jestem jak to dalej rozwiniesz, bo niewątpliwie nastąpi konfrontacja ze Stefanem w niedalekiej przyszłości.

    Życzę weny i zapraszam do siebie ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w nawet bardzo niedalekiej przyszłości hihihi..

      Usuń
  5. Ciężko coś wyczuć po początkach,ale zapowiada się ciekawie. Życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń