Teraz, kiedy spojrzysz w moją twarz
Tak dosyć, dosyć tych kłamstw
Których użyłaś, aby się za nimi schować
Nie ma żadnej miłości w twoich niebiosach
deszczu.
Biegniesz nie zważając na skrzypienie
schodów pod twoimi bosymi stopami - szukasz siebie w miejscach, gdzie mogłaś
zostawić kolejne swoje części. Kręcisz się nerwowo spoglądając na drzwi, zza
których sączy się światło. Wzdychasz cicho próbując zmusić ciało do
zaprzestania tych wszystkich odruchów, które nie pomagają ci w istnieniu. Twoja
skóra trzeszczy jakby obcy dotyk byłby w stanie ją rozerwać, pełen bólu szept
odbija się echem od ścian korytarza, na którym stoisz. Przestępujesz z nogi na
nogę chwilę nasłuchując. Ściskasz klamkę wspominając jego słowa: "zawsze
możesz do mnie przyjść" - tylko czy tak jest naprawdę? czy szeptał te
słowa, bo tak wypada? Nie masz ochoty się nad tym zastanawiać, potrzebujesz go
w tej chwili, bez względu na łączące go z brunetem relacje, na wasze stosunki
przez lata i wszelkie rodzinne brudy, których nikt nie zamierza wyciągać na
wierzch.
- Michael - stajesz w koszuli nocnej w
drzwiach jego pokoju zagryzając przestraszona wargę. Brat patrzy na ciebie
kręcąc głową z niedowierzaniem. Nie musisz mówić mu, co się stało - widzisz w
jego oczach, że wie, jednak wierzysz głęboko w to, że gdy to powiesz, to
wszystko okaże się to tylko senną marą, którą on rozgoni swoim uśmiechem. - On
zadzwonił.
Zamiera, widzisz, jak spina wszystkie
mięśnie przeczesując palcami włosy; jest zdezorientowany, nie umie tego
poukładać po raz kolejny. Wstaje z łóżka podchodząc bliżej ciebie. Jego też to
wszystko nie oszczędziło, jednak ich przyjaźń się odbudowała. Choć Kraft nie
miał prawa już przechodzić przez próg waszego domu dalej widywali się na
konkursach, na wieczornych wyjściach, dalej dzieli ze sobą pokoje hotelowe i
prawie wszystkie tajemnicy - zupełnie jakby nic się nigdy nie wydarzyło. Z
perspektywy czasu zazdrościsz im, że tak potrafią, bo ty dalej budzisz się z
krzykiem, gdy śnią ci się jego oczy, dalej mocniej zaciskasz kciuki, gdy
widzisz go w locie. Blondyn ściska twoją drobną dłoń, czujesz, jak
przepływają między wami słowa, których nie jesteście w stanie wypowiedzieć na
głos – od czterech lat nie jest między wami dobrze. Dobrze wiesz, że za dużo
gorzkich słów wykrzyczałaś mu prosto w twarz, gdy Alexandrem znikał z białym
wózkiem za rogiem – nie szczędziłaś mu wyzwisk, oskarżeń, pretensji. Obarczałaś
go winą, marzyłaś o tym, żeby cisnąć w niego parującą w talerzu zupą. Chciałaś
wyrwać z niego każdy strzępek informacji, których ci nie dał, bo zwyczajnie
chciałaś zrozumieć. Sądziłaś, że musiał komuś powiedzieć o powodach swojego
zniknięcia z twojego życia, jednak nikt z waszych wspólnych przyjaciół nic nie
wiedział – to od ciebie dowiedzieli się o zaistniałej sytuacji. Wiele razy
przez pierwsze pół roku odrzucałaś od siebie ochotę pojechania do Salzburga,
wejścia znowu do jego życia z butami. Potem to minęło; pogodziłaś się z tym
wszystkim, nie chciałaś już rozdrapywać gojących się ran, ale się bałaś – nie
miałaś przygotowanej odpowiedzi na pytanie, które w pewnym momencie musiałaś
usłyszeć. „Gdzie jest tata?” – twoje serce stanęło, gdy z ust twojej kochanej
blondynki padło zdanie, które oderwało wszystkie łaty. Wszystko stało się w
tamtym momencie trudniejsze, jedynie Michael okazał ci wsparcie. Trochę
pochopnie, trochę samoczynnie to właśnie na niego spadło wytłumaczenia Sophie
gdzie jest drugi z jej rodziców – pracuje; nie pomylił się przecież, bo rzeczywiście
skoki, które okazały się ważniejsze były jego pracą. Przełykasz głośno ślinę
czując jak ponownie wspomnienie bruneta odbiera ci wszystko co masz, wszystko
co możesz nazwać stabilnym. Skoczek narciarski patrzy na ciebie kręcąc głową,
jednak gdy widzi, że jest coraz gorzej, że nie panujesz już nad drżeniem brody,
że twoje ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze, których nie umiesz powstrzymać,
że rozpadasz się zupełnie jak przed czterema laty przytula cię mocno.
- To niemożliwe, ani ja, ani nikt ze
znajomych nie dał mu numeru. - wypowiada spokojnie jakby czekał na twój wybuch,
jakby liczył na coś więcej niż łzy. Patrzysz na niego uważnie jakbyś szukała w
nim winy, jakby to jednak on dał mu klucz do furtki, którą sam zatrzasnął,
jednak nie widzisz nic. Patrzycie na siebie nieco zlęknieni, że to wszystko
wraca, a wy znowu nie jesteście na to przegotowani. –
Może jednak powinnaś z nim porozmawiać na spokojnie? – czujesz, że stara się
zachowywać rozsądnie, jednak tobie nie w głowie teraz pokojowe spotkania.
Starasz się uniknąć tego, zupełnie jak twoja córka zupy pomidorowej – za
wszelką cenę. Wiesz, że nie będziesz potrafiła nad sobą panować, gdy staniecie
twarzą w twarz; nie chcesz się dowiedzieć, jak zachowa się twoje ciało, gdy on
uśmiechnie się w tej fantastyczny uśmiech, który przez jakiś czas był pierwszą
rzeczą każdego ranka, którą pragnęłaś widzieć.
- Ja nie chcę go znowu zobaczyć. -
szlochasz zaciskając dłonie na materiale jego koszulki. Myśli napływają ci do
głowy, próbujesz je wyrzucić, zamknąć się przed wszystkimi wspomnieniami,
których uaktywniły się wraz z dzisiejszym telefonem. Wiele dni musiało minąć,
żebyś otrząsnęła się i nie chcesz tego zmieniać. Dobrze ci było bez niego, choć
czułaś łzy pod powiekami, gdy Sophie robiła się coraz bardziej do niego
podobna. Odnajdywałaś go w jej ruchach, w błysku oczu czy w pojawiającym się
uśmiechu.
- Spokojnie, nie ma na tyle odwagi, żeby
tutaj przyjść – szepcze mocno zaciskając wargi, jakby sam nie wierzył w słowa,
które wypowiada. Od kilku dni odrzuca jego nachalne połączenia, a teraz żałuje.
Być może gdyby wczoraj odebrał wcześniej wiedziałby o tym wszystkim, o tym, że
on chce z tobą porozmawiać, może udałoby mu się do tego nie dopuścić. Czuje się
winny, mimo, że przekonywanie Stefana do zmiany decyzji, którą podjął
wybierając twój numer było niemożliwe. Zawsze, a szczególnie podczas ostatnich
lat wszystkie jego pomysły wykonywał natychmiast, ryzykował, nikt nie był w
stanie go powstrzymać. Gładzi cię po głowie jeszcze długo, aż dostrzegasz
pierwsze oznaki nadchodzącego poranka. Kolejny dzień, w którym trzeba będzie
się zmierzyć z wszystkimi demonami przeszłości, bo nie da się już dłużej
trzymać ich w szafie – wszystkie zawiasy puściły.
***
Nie lubię tego rozdziału, choć wiem, że nie jestem na tym etapie inaczej go napisać. Nie skreślajcie Stefana od razu, bo przecież jeszcze go nie poznaliście. Nie oceniajcie Marie, bo ona jest zwyczajnie w szoku. Nie negujcie Michaela, który naprawdę ma w głowie mętlik.
dzięki bardzo za oddech drugi, ale muszę trochę ochłonąć, nic coś napiszę ❣
OdpowiedzUsuńNie oceniam, bo nie mam takiego zamiaru, ale powinni stanąć naprzeciwko siebie i szczerze porozmawiać, bo pytanie Sophie "gdzie jest tata?" będzie się powtarzało i wkrótce taka odpowiedź jej nie wystarczy.
UsuńBez względu na wszystko, Marie będzie chciała tylko jego, o czym świadczą te sny, a jej córki potrzebuję też drugie rodzica, bez względu na to, co dzieje się między nimi.
Kocham coraz mocniej tę historię i czekam na więcej ❣
nie wiem jeszcze czy będzie potrafiła znowu postawić wszystko na jedną kartę ♥
Usuń<3
OdpowiedzUsuń♥
UsuńNaprawdę współczuję Marie, zmierzenie się z demonami nigdy nie jest proste, niedomknięta, bolesna przeszłość jest czasami niczym b=pędzący pociąg, zwłaszcza kiedy wiemy, że jesteśmy zbyt słabi by się z nią znowu zmierzyć. Ale ja wierzę w jej siłę i nie, nie oceniam Michiego :)
OdpowiedzUsuńczasem właśnie dlatego przeszłość puka do drzwi zbyt długo...
UsuńMelduję się!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc... sama mam w głowie niezły mętlik, trochę za dużo wrażeń jak na jeden rozdział, który jest cudny pod każdym względem ^^
Nie zamierzam nikogo oceniać ani skreślać, bo to nie na tym rzecz polega. Trochę chyba nawet za wcześnie na coś takiego, bo dopiero poznajemy naszych bohaterów. Szkoda mi Marie, naprawdę jej współczuję, to wszystko na pewno nie jest dla niej łatwe, łagodnie ujmując.
Jestem niezmiernie ciekawa, jak to potoczy się dalej.
Ślę wenę i masę buziaków :**
♥
UsuńZ jednej strony jestem zdania, że dziecko powinno mieć dwójkę rodziców, nawet jeśli nie są oni razem, z drugiej zaś rozumiem Marie. Musi codziennie mierzyć się z demonami przeszłości o której pewnie częściowo chciałabym zapomnieć. Ciekawa jestem jak to dalej rozwiniesz, bo niewątpliwie nastąpi konfrontacja ze Stefanem w niedalekiej przyszłości.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i zapraszam do siebie ♥
w nawet bardzo niedalekiej przyszłości hihihi..
Usuń♥
Ciężko coś wyczuć po początkach,ale zapowiada się ciekawie. Życzę weny <3
OdpowiedzUsuńdzięki ♥
Usuń