Po prostu żebyś wiedział
To uczucie odbiera mi kontrolę
I nic nie mogę na to poradzić
Nie będę siedział bezczynnie,
nie mogę pozwolić jemu teraz wygrać
Zamykasz i otwierasz na powrót oczy
próbując zmyć z wewnętrznej strony powiek ślady wspomnień, resztki obietnic bez
pokrycia, które co nocy odbijają się echem od ścian pokoju, który cały
przesiąknął jego pięknymi kłamstwami, które tak pięknie szeptał ci do ucha, aby
następnie odnaleźć twoje wargi tak bardzo spragnione jego dotyku, jakby jego
pocałunki były ci potrzebne do życia, jakby nic i to nigdy nie mogło ci ich
zastąpić. Zagryzasz je - bolące od niepocałowania, palące, gdy tylko dotykasz
je palcami. Trwasz, egzystujesz - opacznie wypełniając powierzone ci przez
życie zadania. Lawirujesz na granicy zaliczenia na mocną dwójkę - starasz się
wyprzeć wszystkie jego słowa, które zbyt mocno pamiętasz, zbyt namacalnie
czujesz jego szept na odkrytym ramieniu.
Zegar tyka, wskazówki biegną coraz
szybciej, a ty przeżywasz życie w ukryciu. Nie wysuwasz nosa z bezpiecznego
miejsca, nie podróżujesz, choć tak bardzo to kochasz - przecież on też to
kochał. Uśmiechasz się delikatnie, gdy nastaje nowy dzień - właśnie mijają cztery
lata, odkąd podjął taką decyzję, przez którą musiałaś zrezygnować z własnych
marzeń, z własnych planów, z niego - właśnie wtedy, gdy najbardziej go
potrzebowałaś. Upewniasz się ponownie zerkając na zegar wskazujący dwanaście
minut po pierwszej w nocy.
– Happy Birthday to you – nucisz zerkając
na dziewczynkę zaciskającą dłoń wokół twojego serdecznego palca. Jej blond
włosy rozsypują się po poduszce niczym promyki słońca. Jest tak krucha, że
boisz się wykonać najmniejszy ruch, byleby nie wytrącić ją z tego błogiego
stanu. Twoja kruszynka, którą urodziłaś trochę na przekór światu, rodzinie i
samej sobie. Dziewięć miesięcy minęły na zapewnieniach, krzywych spojrzeniach i
nieprzyjemnych komentarzach. Zaciskałaś zęby wypłakując oczy nocami, gdy nikt
nie patrzył. Piłaś herbatę na uspokojenie filiżanka za filiżanką, jednak w
pewnym momencie tylko jego silne ramiona pozwalały ci odzyskać stan pozornego
bezpieczeństwa. – Wszystkiego najlepszego, córeczko.
Odgarniasz niesforny kosmyk za maleńkie
ucho nie mogąc powstrzymać czułego westchnienia. Ona zawładnęła twoim światem
już w momencie, gdy na teście ciążowym zobaczyłaś dwie, ledwie widoczne
kreseczki. Bałaś się, ale nie mogłaś wyobrazić sobie już bez niej życia.
Słyszysz jak twój telefon wibruje ostrzegawczo niemal spadając z drewnianej,
nocnej szafki i ze strachem nasłuchujesz przerwania spokojnego oddechu,
jedynego dźwięku, który wypełnia sypialnię. Oddychasz z ulgą wyswobadzając się
z objęć dziecka i sięgasz po telefon z zagryzionymi wargami. Rozważasz,
kalkulujesz wszystkie możliwe zyski i straty, bo doskonale wiesz kto jest po
drugiej stronie - tylko jedna osoba może kryć się pod „numerem prywatnym” w tym
szczególnym dniu, w tyle znaczącej chwili, której tysięczną analizę ci przerywa.
I, gdy już chcesz odrzucić połącznie i nauczyć się zapominać o kolejnej z
rzeczy, które nie pozwalają ci spać odbierasz. Siedzisz w ciszy, boisz się
odezwać. Wierzysz w to, że zdradzi cię każde drżenie głosu, że on usłyszy
obijające twoją klatkę piersiową jak obuchem, serce. Wpatrujesz się w świecący
zbyt jasno księżyc i chcesz zakończyć rozmowę, tak nagle jak on zniknął z
twojego, z waszego życia nim na dobre się zaczęło.
– Marie, nie rozłączaj się, proszę – wychrypuje
do słuchawki, a w twoich oczach stają łzy. Myśli wirują ci w głowie, a oddech
przyśpiesza jak po długim biegu. Masz dreszcze, błądzisz wzrokiem po pokoju
szukając bezpieczeństwa, które utraciłaś odbierając. Postąpiłaś pochopnie, a
teraz czujesz jak wszystkie łaty jakie naszywałaś na swoją duszę się odrywają.
Słyszysz jak nerwowo przełyka ślinę i zapewne modli się, żeby nie usłyszeć
dźwięku zakończonej rozmowy. – Chcę
tylko porozmawiać o naszej córce.
Jego słowa są niczym lina, która powoli
zaciska się na twojej szyi, czujesz ciężar odpowiedzialności, jego emocji,
które tamuje, a ty i tak doskonale je słyszysz. Nie wierzysz mu w żadne ze
słów, które zapewne wypowie – przez te kilka lat zmądrzałaś. Przeczesujesz
dłonią włosy wzdychając frustrująco jakby w tej chwili cały wszechświat pękł na
pół, a wy bylibyście na twój różnych półkulach. Mrugasz nerwowo rozglądając się
w poszukiwaniu jakiejś możliwości, jakiegoś ratunku – jednak go nie ma. Jesteś
zdana tylko na siebie i swoje rozszalałe zmysły, które musisz okiełznać dla
dobra śpiącej istoty, bo to właśnie ona jest w tym wszystkim najważniejsza.
– To jest moja córka – warczysz ociężale
ściskając ponownie drobną dłoń. – Nie masz prawa mącić jej w głowie, tak jak mi
cztery lata temu. – nie jesteś pewna swoich słów, jednak wiesz, że brzmisz
wiarygodnie. Brzmisz jakbyś wymazała go ze swojego życia i przez te kilkaset
dni nigdy nie zastanowiła się co się u niego dzieje, jakbyś przez te
niecierpliwe godziny nie zatrzymała się na wpisie o nim, które krążyły po sieci
niczym ospa wietrzna w przedszkolu. Nie zapomniałaś o nim, jednak nie chcesz,
aby ponownie pojawił się w twoim życiu - tego byłoby za wiele.
– Proszę – słyszysz, jak drży mu głos,
jednak spazmatyczne wstrząsy, które przechodzą przez twoje ciało są
silniejsze. Jego słowa wwiercają się w twój umysł - tak słabe, że ledwie
je słyszysz, tak pełne bólu i wyrzutów sumienia, że nie potrafisz grać twardej.
Rozłączasz się odrzucając telefon jak
najdalej, a kolejne chwile mijają nad gdybaniem, nad domysłami co musiało się
stać, że zadzwonił, co musiał zrobić, żeby dostać się do twojego życia, które
odgrodziłaś od niego wysokim murem z drutem kolczastym na szczycie. Czujesz
jego słowa pod skórą, jakby jego szept płynął w twoich żyłach i łudzisz się, że
to będzie koniec, że może jeszcze kilka razy zadzwoni, ale odpuści i zniknie,
jak zrobił to na wiedeńskim rynku.
***
Nie umiem się witać, ale wiem, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to będzie najbardziej dopracowane opowiadanie w mojej "karierze". Tutaj wszystko jest proste, każdy ma dwie strony - mam nadzieję, że to będzie po prostu ludzkie. Z wielkiej miłość do Stefana Krafta i jego łamanej polszczyzny.
Nie umiem się witać, ale wiem, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to będzie najbardziej dopracowane opowiadanie w mojej "karierze". Tutaj wszystko jest proste, każdy ma dwie strony - mam nadzieję, że to będzie po prostu ludzkie. Z wielkiej miłość do Stefana Krafta i jego łamanej polszczyzny.
chyba będę jutro.
OdpowiedzUsuńJutro już było, przepraszam za moją nieobecność. Uważam, że Marie powinna dać mu szansę na spotkanie z córką i od razu wszystkiego nie przekreślić. Z własnego doświadczenia wiem, że każde dziecko chce poznać swojego tatę i mieć pełną rodzinę, więc może warto spróbować i być może wybrać ścieżkę szczęścia. Moje serce się złamało. 💔
Usuńnie masz za co przepraszać ❣ w sumie niezmiernie się cieszę, że nie pochwalasz jej zachowania. wiesz, że postaram się je poskładać? 😂😏
UsuńNie spodziewałam się Stefana w takiej odsłonie. Mam na myśli, że wygląda na takiego przyjaznego i bezkonfliktowego człowieka. A tutaj ewidentnie zalazł Marie za skórę przed laty. Do tego mają córkę.
OdpowiedzUsuńDzieje się!
lubię łamać zasady i czynić z moich bohaterów trochę innych. ciężko mi stwierdzić czy zalazł, zobaczymy ❣
UsuńBędę. Będę, bo jesteś ty, bo jest Stefa, bo chyba dobrze znam emocje targające Marie i cztery lata to okres czasu też mi o czymś przypominający.
OdpowiedzUsuńGenialne <3
bo jesteś ty... - tak sobie zaczęłam śpiewać pod nosem. Marie ma cząstkę każdego z nas ❣
UsuńKiedy mogę liczyć na jakąś nowość? Usycham z tęsknoty </3
UsuńI zapraszam na nowy na Kwiatku :)
http://another-tears.blogspot.com/
Melduję się!
OdpowiedzUsuńI zostaję, zdecydowanie ^^ Prolog jest świetny, naprawdę dobrze mi się go czytało. Zwiastuje chyba ciekawą historię, bo w równy ciekawy sposób pokazujesz nam postać Stefana.
Mogłabyś informować? Byłabym wdzięczna :)
Weny życzę i ślę buziaki :**
jejku, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą tak miłe słowa ♥
UsuńKochana, nie mogę się wbić w zakładkę ze spamem, więc tu zapraszam serdecznie na kolejną część: http://nielotni.blogspot.com/2017/04/2.html ♥
OdpowiedzUsuńChciałam się zameldować i powiedzieć, że na pewno będę. Bo dawno nie czytałam nic o Stefanie, a tym bardziej w takiej odsłonie.
OdpowiedzUsuńJeśli miałabyś ochotę to zapraszam http://lovee-me-again.blogspot.com/
Pozdrawiam :*
Gorąco zapraszam na kolejną część, tym razem na rozkładzie rok 2008: http://nielotni.blogspot.com/2017/04/3.html <3
OdpowiedzUsuń