sobota, 1 kwietnia 2017

oddech pierwszy [prolog]




Po prostu żebyś wiedział
To uczucie odbiera mi kontrolę
I nic nie mogę na to poradzić
Nie będę siedział bezczynnie, 
nie mogę pozwolić jemu teraz wygrać





Zamykasz i otwierasz na powrót oczy próbując zmyć z wewnętrznej strony powiek ślady wspomnień, resztki obietnic bez pokrycia, które co nocy odbijają się echem od ścian pokoju, który cały przesiąknął jego pięknymi kłamstwami, które tak pięknie szeptał ci do ucha, aby następnie odnaleźć twoje wargi tak bardzo spragnione jego dotyku, jakby jego pocałunki były ci potrzebne do życia, jakby nic i to nigdy nie mogło ci ich zastąpić. Zagryzasz je - bolące od niepocałowania, palące, gdy tylko dotykasz je palcami. Trwasz, egzystujesz - opacznie wypełniając powierzone ci przez życie zadania. Lawirujesz na granicy zaliczenia na mocną dwójkę - starasz się wyprzeć wszystkie jego słowa, które zbyt mocno pamiętasz, zbyt namacalnie czujesz jego szept na odkrytym ramieniu. 
Zegar tyka, wskazówki biegną coraz szybciej, a ty przeżywasz życie w ukryciu. Nie wysuwasz nosa z bezpiecznego miejsca, nie podróżujesz, choć tak bardzo to kochasz - przecież on też to kochał. Uśmiechasz się delikatnie, gdy nastaje nowy dzień - właśnie mijają cztery lata, odkąd podjął taką decyzję, przez którą musiałaś zrezygnować z własnych marzeń, z własnych planów, z niego - właśnie wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałaś. Upewniasz się ponownie zerkając na zegar wskazujący dwanaście minut po pierwszej w nocy.
– Happy Birthday to you – nucisz zerkając na dziewczynkę zaciskającą dłoń wokół twojego serdecznego palca. Jej blond włosy rozsypują się po poduszce niczym promyki słońca. Jest tak krucha, że boisz się wykonać najmniejszy ruch, byleby nie wytrącić ją z tego błogiego stanu. Twoja kruszynka, którą urodziłaś trochę na przekór światu, rodzinie i samej sobie. Dziewięć miesięcy minęły na zapewnieniach, krzywych spojrzeniach i nieprzyjemnych komentarzach. Zaciskałaś zęby wypłakując oczy nocami, gdy nikt nie patrzył. Piłaś herbatę na uspokojenie filiżanka za filiżanką, jednak w pewnym momencie tylko jego silne ramiona pozwalały ci odzyskać stan pozornego bezpieczeństwa. – Wszystkiego najlepszego, córeczko.
Odgarniasz niesforny kosmyk za maleńkie ucho nie mogąc powstrzymać czułego westchnienia. Ona zawładnęła twoim światem już w momencie, gdy na teście ciążowym zobaczyłaś dwie, ledwie widoczne kreseczki. Bałaś się, ale nie mogłaś wyobrazić sobie już bez niej życia. Słyszysz jak twój telefon wibruje ostrzegawczo niemal spadając z drewnianej, nocnej szafki i ze strachem nasłuchujesz przerwania spokojnego oddechu, jedynego dźwięku, który wypełnia sypialnię. Oddychasz z ulgą wyswobadzając się z objęć dziecka i sięgasz po telefon z zagryzionymi wargami. Rozważasz, kalkulujesz wszystkie możliwe zyski i straty, bo doskonale wiesz kto jest po drugiej stronie - tylko jedna osoba może kryć się pod „numerem prywatnym” w tym szczególnym dniu, w tyle znaczącej chwili, której tysięczną analizę ci przerywa. I, gdy już chcesz odrzucić połącznie i nauczyć się zapominać o kolejnej z rzeczy, które nie pozwalają ci spać odbierasz. Siedzisz w ciszy, boisz się odezwać. Wierzysz w to, że zdradzi cię każde drżenie głosu, że on usłyszy obijające twoją klatkę piersiową jak obuchem, serce. Wpatrujesz się w świecący zbyt jasno księżyc i chcesz zakończyć rozmowę, tak nagle jak on zniknął z twojego, z waszego życia nim na dobre się zaczęło.
– Marie, nie rozłączaj się, proszę – wychrypuje do słuchawki, a w twoich oczach stają łzy. Myśli wirują ci w głowie, a oddech przyśpiesza jak po długim biegu. Masz dreszcze, błądzisz wzrokiem po pokoju szukając bezpieczeństwa, które utraciłaś odbierając. Postąpiłaś pochopnie, a teraz czujesz jak wszystkie łaty jakie naszywałaś na swoją duszę się odrywają. Słyszysz jak nerwowo przełyka ślinę i zapewne modli się, żeby nie usłyszeć dźwięku zakończonej rozmowy.  – Chcę tylko porozmawiać o naszej córce.
Jego słowa są niczym lina, która powoli zaciska się na twojej szyi, czujesz ciężar odpowiedzialności, jego emocji, które tamuje, a ty i tak doskonale je słyszysz. Nie wierzysz mu w żadne ze słów, które zapewne wypowie – przez te kilka lat zmądrzałaś. Przeczesujesz dłonią włosy wzdychając frustrująco jakby w tej chwili cały wszechświat pękł na pół, a wy bylibyście na twój różnych półkulach. Mrugasz nerwowo rozglądając się w poszukiwaniu jakiejś możliwości, jakiegoś ratunku – jednak go nie ma. Jesteś zdana tylko na siebie i swoje rozszalałe zmysły, które musisz okiełznać dla dobra śpiącej istoty, bo to właśnie ona jest w tym wszystkim najważniejsza.
– To jest moja córka – warczysz ociężale ściskając ponownie drobną dłoń. – Nie masz prawa mącić jej w głowie, tak jak mi cztery lata temu. – nie jesteś pewna swoich słów, jednak wiesz, że brzmisz wiarygodnie. Brzmisz jakbyś wymazała go ze swojego życia i przez te kilkaset dni nigdy nie zastanowiła się co się u niego dzieje, jakbyś przez te niecierpliwe godziny nie zatrzymała się na wpisie o nim, które krążyły po sieci niczym ospa wietrzna w przedszkolu. Nie zapomniałaś o nim, jednak nie chcesz, aby ponownie pojawił się w twoim życiu - tego byłoby za wiele.
– Proszę – słyszysz, jak drży mu głos, jednak spazmatyczne wstrząsy, które przechodzą przez twoje ciało są silniejsze.  Jego słowa wwiercają się w twój umysł - tak słabe, że ledwie je słyszysz, tak pełne bólu i wyrzutów sumienia, że nie potrafisz grać twardej.
Rozłączasz się odrzucając telefon jak najdalej, a kolejne chwile mijają nad gdybaniem, nad domysłami co musiało się stać, że zadzwonił, co musiał zrobić, żeby dostać się do twojego życia, które odgrodziłaś od niego wysokim murem z drutem kolczastym na szczycie. Czujesz jego słowa pod skórą, jakby jego szept płynął w twoich żyłach i łudzisz się, że to będzie koniec, że może jeszcze kilka razy zadzwoni, ale odpuści i zniknie, jak zrobił to na wiedeńskim rynku.

***
Nie umiem się witać, ale wiem, że jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli to będzie najbardziej dopracowane opowiadanie w mojej "karierze". Tutaj wszystko jest proste, każdy ma dwie strony - mam nadzieję, że to będzie po prostu ludzkie. Z wielkiej miłość do Stefana Krafta i jego łamanej polszczyzny.


13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jutro już było, przepraszam za moją nieobecność. Uważam, że Marie powinna dać mu szansę na spotkanie z córką i od razu wszystkiego nie przekreślić. Z własnego doświadczenia wiem, że każde dziecko chce poznać swojego tatę i mieć pełną rodzinę, więc może warto spróbować i być może wybrać ścieżkę szczęścia. Moje serce się złamało. 💔

      Usuń
    2. nie masz za co przepraszać ❣ w sumie niezmiernie się cieszę, że nie pochwalasz jej zachowania. wiesz, że postaram się je poskładać? 😂😏

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się Stefana w takiej odsłonie. Mam na myśli, że wygląda na takiego przyjaznego i bezkonfliktowego człowieka. A tutaj ewidentnie zalazł Marie za skórę przed laty. Do tego mają córkę.
    Dzieje się!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. lubię łamać zasady i czynić z moich bohaterów trochę innych. ciężko mi stwierdzić czy zalazł, zobaczymy ❣

      Usuń
  3. Będę. Będę, bo jesteś ty, bo jest Stefa, bo chyba dobrze znam emocje targające Marie i cztery lata to okres czasu też mi o czymś przypominający.
    Genialne <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bo jesteś ty... - tak sobie zaczęłam śpiewać pod nosem. Marie ma cząstkę każdego z nas ❣

      Usuń
    2. Kiedy mogę liczyć na jakąś nowość? Usycham z tęsknoty </3
      I zapraszam na nowy na Kwiatku :)
      http://another-tears.blogspot.com/

      Usuń
  4. Melduję się!
    I zostaję, zdecydowanie ^^ Prolog jest świetny, naprawdę dobrze mi się go czytało. Zwiastuje chyba ciekawą historię, bo w równy ciekawy sposób pokazujesz nam postać Stefana.
    Mogłabyś informować? Byłabym wdzięczna :)
    Weny życzę i ślę buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jejku, nawet nie wiesz ile dla mnie znaczą tak miłe słowa ♥

      Usuń
  5. Kochana, nie mogę się wbić w zakładkę ze spamem, więc tu zapraszam serdecznie na kolejną część: http://nielotni.blogspot.com/2017/04/2.html ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciałam się zameldować i powiedzieć, że na pewno będę. Bo dawno nie czytałam nic o Stefanie, a tym bardziej w takiej odsłonie.
    Jeśli miałabyś ochotę to zapraszam http://lovee-me-again.blogspot.com/
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Gorąco zapraszam na kolejną część, tym razem na rozkładzie rok 2008: http://nielotni.blogspot.com/2017/04/3.html <3

    OdpowiedzUsuń