piątek, 16 czerwca 2017

oddech szósty



Mogłabym dać Ci jeszcze jedną szansę, upaść
Przyjąć strzał za Ciebie
Potrzebuję Cię jak serce potrzebuje bicia
Ale to nic nowego
Moja miłość była gorącym promieniem
(OneRepublic - Apologize)


Kwietniowe słońce przygrzewa zbyt mocno, gdy siedzisz na pomarańczowym dywanie na poddaszu rodzinnego domu. Minęło kilka miesięcy, a Kraft się nie pojawił - wszystko wróciło do normy - łącznie z twoimi koszmarami - masz nadzieję, że na zawsze. Sezon zakończył się kilka tygodni temu, a za dwa tygodnie brat znowu ucieknie z domu, znowu będzie spędzał z nim czas na zgrupowaniach i innych tego typu rzeczach. Zastanawiałaś się czasem czy siedząc na wąskich, hotelowych łóżkach w porze, gdy powinni już spać, regenerować się przed następnym konkursem, poruszają twój temat. Nie przykładając się za bardzo przekładasz z jednej wieży na drugą kolejne drewniane klocki kątem oka obserwując przebierającą lalki blondyneczkę. Z uśmiechem opowiada o nich Alexandrowi, który kilka chwil wcześniej wszedł do pokoju z tacą pełną ciastek. Przyglądasz im się nieco dłużej, a po chwili przenosisz wzrok na czytającego Michaela. Blondyn zdaje się cię nie zauważać, co jakoś specjalnie cię nie dziwi. Sielskie popołudnie płynie i nic nie wskazuje na to, że stanie się coś, co znowu zwróci was przeciw sobie. Dźwigasz się z podłogi potrącając przypadkiem zamek, który rozsypuje się na jasnych panelach. Dźwięk przeszywa cię na wskroś, jakby coś wbijało cię się w serce powodując niewyobrażalny ból. Widzisz w tej sytuacji coś, co sprawia, że uśmiechasz się ironicznie pod nosem - stabilna budowla runęła przez drobny, przypadkowy gest. Kręcąc rozbawiona głową nalewasz do szklanki soku i gestem przywołujesz Sophie.
— Napij się, bo pewnie zaschło ci w gardle — rzucasz roześmiane spojrzenie Alexandrowi, który zdaje się być wykończony po zabawnie z siostrzenicą. Blondynka zawsze była bardzo absorbująca, a mimo to skradała serca wszystkich członków rodziny. Porozrzucała lalki, które dostała od twoich braci na Boże Narodzenie, a ty zamiast gonić ją do sprzątania sama bawisz się jej klockami. Może nigdy nie dorosłaś? Może jej przyjście na świat tylko ukryło w tobie dziecięcy pierwiastek? 
— Mamo — słyszysz jej całkowicie poważny głos, którym zmusza cię, żebyś zwróciła na nią uwagę. Obserwujesz uważnie jej wydęte wargi i ten błysk w oku, w którym nie trudno doszukać się ambicji. Patrzy na ciebie nie bojąc się kontaktu wzrokowego i to ty pierwsza odwracasz wzrok, gdy za bardzo przypomina ci błyszczące oczy Stefana po każdym zakończonym telemarkiem skoku. — A ten wujek jeszcze do nas przyjdzie? — pyta bezpośrednio, a twoje serce przyspiesza mimowolnie.
— Jaki wujek, kochanie? — z twoich ust pada pytanie i powietrze momentalnie gęstnieje. Słyszysz swój przerywany oddech i nie musisz się rozglądać po pokoju, żeby znaleźć winnego. Odwracasz głowę, żeby zobaczyć strach na twarzy skoczka narciarskiego, ale nie dostrzegasz nawet cienia. Jego twarz emanuje spokojem, tylko oczy pozostają zaniepokojone, jakby nie wszystko szło zgodnie z planem, który założył. — Jak mogłeś? — szepczesz w jego stronę prawie bezgłośnie jednocześnie ściskając małą dłoń, która zaciska się na twoim kolanie. Jesteś bliska wybuchu, ale przecież to nie musi być on. Może chodzić o kogoś zupełnie innego, prawda?
— Stefan — mówi z dziecięcą szczerością zakręcając jasny kosmyk wokół palca, odkrywając wszystkie karty. Rzucasz blondynowi zranione spojrzenie i coś w tobie pęka. Czujesz, że złość i wina wciągają cię coraz mocniej i dłużej nie dasz rady z nimi walczyć. — Mówił, że nie będziesz chciała się z nim widzieć.
— Miał rację. — zaciskasz zęby próbując brzmieć naturalnie, bo to nie jest jej wina, ona jeszcze nic nie rozumie. Los dał ci ją na pociechę za kolejną pomyłkę dwóch ciał, choć do tego przegranej przyczyniliście się oboje. On podjął ten ostateczny krok, bo był dużo odważniejszy niż ty, gdy wiele razy już wybierałaś jego numer telefonu. Pogubiłaś się w uczuciach do niego już dawno temu, a potem, gdy wszystko się skończyło zwyczajnie zamiotłaś wszystko pod dywan. Czułaś, że teraz żadna siła nie wyciągnie twoich brudów na światło dzienne. Wiedziałaś, że wtedy one cię przerosną, gdy znowu przyjdzie ci się z nimi zmierzyć. Wrócił, a ty dalej nie miałaś odpowiedzi na odroczone pytania. To bolało najbardziej i chyba nawet mocniej krwawiło niż damski głos kilka tygodni przez waszym końcem. — Alex, weź ją na dół — rzucasz jeszcze do najmłodszego z twoich braci, a on rzuca się do ucieczki na bezpieczną odległość.
Drzwi zamykają się z cichym trzaskiem, a ty nawet nie wiesz co powiedzieć, bo przecież to jest zbyt absurdalne. Krążysz po pokoju jakbyś próbowała zebrać myśli tylko, że tego nie potrafisz zrobić od kilku miesięcy. Jego oddech dalej krąży ci w krwiobiegu i nie wiesz jak się tego pozbyć. Zwykłe czynności cię pokonują, a każdy problem mnoży się nie pomagając ci powstać z krwawiących niepowodzeniami kolan. Sama już nie wiesz czy jesteś na niego wściekła, a może tylko szukasz dowodu na to, że w tym wszystkim to ty jesteś pokrzywdzona?
— Dalej tam mieszka? — pytasz sucho wyciągając z kieszeni telefon komórkowy. Michael kiwa niepewnie głową jakbyś była niespełna rozumu i mogła w każdej chwili coś sobie zrobić. 
Zbiegasz na parter  nie zwracając uwagi na zdziwione spojrzenia rodziców, którzy zapewne wiedzą już o rozmowie, która miała miejsce chwilę wcześniej.
— Marie, co ty chcesz zrobić? — ojciec szarpie twoje ramię, gdy siłujesz się z zamkiem błyskawiczym skórzanej kurtki. Patrzysz na niego nieprzytomnym wzrokiem, bo sama nie wiesz, co zamierzasz. Myśl, że Kraft pod twoją nieobecność i bez twojej zgody spotkał się z Sophie przysłania ci umysł paraliżując wszystkie funkcje życiowe. To nie miało tak być, nie tak to sobie zaplanowałaś. 
Wyrywasz się ze stanowczego uścisku wciskając w dłoń kluczyki do samochodu. Wybiegasz z domu jakby coś jeszcze mogło cię zatrzymać się i nie zważając na plotki, które pewnie pojawią się w okolicy następnego dnia ruszasz z piskiem opon. Nie potrzebujesz nawigacji, drogę znasz przecież doskonale. Co zrobisz? Co mu powiesz? Sama nie wiem. Nie zastanawiasz się nad tym, ale wiesz, że w tym momencie nie ma już odwrotu. Nie ma już żadnego "ale".


 ♥

to wszystko jest trudne dla Marie - wszyscy to wiemy.
tylko teraz czy oni naprawdę nie są w stanie normalnie porozmawiać?
następny rozdział będzie chyba najważniejszym.

3 komentarze:

  1. Stefek musi zaczekać, bo Suits ważniejsze

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. Jak to minęło kilka miesięcy?
      2. Stefan grabisz sobie!
      3. Sielskie popołudnia szybko mijają.
      4. Ja wiem, że to ciężkie, ale uważam, że warto powiedzieć dziecku prawdę teraz.
      5. Lepiej teraz niż, kiedy będzie miała 17 lat.
      6. Marie nie bądź zła oni chcieli dobrze.
      7. Jak nie spróbują porozmawiać to się nie dowiedzą.
      8. Pewnie będzie kłótnia, ale cóż tak bywa.
      Pozdrawiam z mojego kochanego łóżka :")

      Usuń
  2. Jestem tu 'nowa', a bycie 'nową' nigdy nie jest proste..., szczególnie, gdy przychodzisz w momencie, gdy to wszystko już się dzieje..., choć może to było lepsze dla mnie? W końcu mogłam zobaczyć cały ciąg zdarzeń..., a historia jest naprawdę wciągająca i nie mogę się doczekać kolejnego 'oddechu'..., ale...
    Zawsze musi być jakieś 'ale', a jako, że jestem tu 'nowa', to mogę uchodzić za 'tą złą' i zwrócić Ci uwagę na kilka rzeczy.
    Po pierwsze, nie mam pojęcia co się stało, ale nagle, w tym rozdziale, czcionka jest zbyt mała, więc musiałam włączać powiększenie, a przecież w poprzednich rozdziałach, cytacie na początku i w Twoim podsumowaniu czcionka jest dobra...
    No i druga sprawa, to coś, co dotyczy mnie do tego stopnia, że rzuca mi się w oczy przy czytaniu innych opowiadań. Literówki i zmiana sposobu patrzenia na postaci (to drugie chyba tylko dlatego, że w ostatnich linijkach pojawia się "Sama nie wiem. Nie zastanawiasz się nad tym (...)").
    Wiem, że to się zdarza, bo u siebie widzę to aż zbyt często..., szczególnie, gdy właśnie skończyłam pisać i wrzucam to, co już napisałam bez czytania (bo obecnie piszę rzadko). Później zwykle staram się to przeczytać jeszcze raz, by wyłapać błędy..., często nawet po którejś z kolei analizie znajduję głupie literówki, czy przejęzyczenia.

    Nie chcę być jednak do końca czarnym charakterem, więc, znając życie, to jedyna sytuacja, gdy zwrócę Ci na to uwagę.

    I obiecuję, że zostanę tu na dłużej.
    W takim razie... do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń