wtorek, 18 lipca 2017

oddech ósmy


To walka aż do śmierci
Która odbierze twój ostatni oddech
Ale nic mi nie będzie



Siedzisz na fotelu zagryzając ołówek, który od kilku minut powinien robić slalom na leżącym na twoich kolanach bloku, jednak nie umiesz zrobić zadowalającego cię szkicu, gdy masz ważniejsze rzeczy do zrobienia. Zerkasz przez okno na bawiącą się w ogrodzie z brunetem Sophie - widzisz jej uśmiech, słyszysz głośny śmiech i wiedziałaś, że zrobiłaś dobrze, jednak masz obawy jak te ich spotkania będą wyglądały później, zacznie się sezon, konkursy i wiesz z własnego doświadczenia, że wtedy Kraft nie będzie miał nawet czasu na dłuższą drzemkę. Odwracasz od nich przestraszona wzrok, gdy Stefan łapie z tobą kontakt wzrokowy i uśmiecha się szeroko. Czujesz się jak uczeń, którego przyłapano na ściąganiu i tylko swoją skruchą może nakłonić nauczycielkę, żeby nie wpisywała mi uwagi do dzienniczka - tylko teraz nie miałabyś już kary od rodziców tylko on zacząłby lekką, niezobowiązującą rozmowę, której się boisz. Każde słowo mogło spowodować lawinę wspomnień, przez które znowu nie spałabyś w nocy. Mimo, że umiecie wymienić ze sobą kilka zdań przez telefon to jednak on najczęściej pyta tylko kiedy może do was przyjechać i zobaczyć córkę. Widzisz za każdym raz, gdy przepuszczasz go przez próg, że jest naprawdę szczęśliwy, jednak żadne z was nie porusza tematu, który dalej pozostaje niedokończony. Czy wszystko między wami jest skończone? Czy zostaniecie przyjaciółmi, a teraz wasze relacje są tylko koleżeńskie? Czy zaprosi cię w przyszłości na swój ślub i nie poczujesz ukłucia zazdrości, gdy zobaczysz go z inną kobietą? Czy zachowujecie się przyjacielsko tylko ze względu na Sophie? Myśli kłębią ci się w głowie powodując promieniujący do każdej części ciała ból, który starasz się zagłuszyć.
 Brak weny? — Alexander patrzy na ciebie z zaciekawieniem opierając się o futrynę. Przewracasz oczami zamykając z głośnym westchnieniem blok rysunkowy. Zawsze, gdy targały tobą emocje, gdy nie mogłaś poradzić sobie z otaczającym cię światem wyciągałaś z piórnika ołówki i szkicowałaś - nieważne czy to był kolejny rysunek ogromu skąpanego w kwiatach czy przechodnie, których miałaś na ulicach; mając blok miałaś kontrolę nad światem i mogłaś upamiętniać ważne lub znaczące momenty. Jednak bardzo często bałaś się rysować ważne dla ciebie osoby, bo kiedyś usłyszałaś, że to przynosi pecha. — Nie możesz go cały czas kontrolować.
Czujesz na sobie jego pełen troski wzrok, jednak nie widzisz nic złego w tym, że obserwujesz ich zza firanki - nie ufasz mu w pełni, jeśli chodzi o czterolatkę, więc musisz ich podglądać, żeby zaspokoić własne sumienie. Alexander odchrząkuje znacząco, żebyś na niego spojrzała, jednak ty tylko wzruszasz ramionami.
 Nie zrozumiesz tego — mówisz spoglądając na niego kątem oka, jednak wydaje z siebie tylko rozbawione parsknięcie. — Nie masz dzieci.
 Ale znam Stefana i wiem, że nie zrobiłby Sophie nic złego — rzuca spoglądając przez okno w stronę rozbawionej dwójki i unosi rękę w geście, gdy powitania, gdy Kraft spogląda w waszą stronę. — Marie, przecież ci jej nie zabierze.
Zagryzasz wargi czując, że zupełnie nieświadomie trafił w samo sedno - boisz się, że przez wszystkie podobieństwa jakie są między nimi blondynka w pewnym momencie będzie wolała jego, a wtedy stracisz wszystko, co masz. Ona jest twoim oczkiem w głowie i to ciebie uwielbiała bezgranicznie od samego początku, jednak pojawienie się w waszym życiu skoczka narciarskiego obudziło w tobie myśl, że to on stanie się jej bohaterem, o którym będzie opowiadać koleżankom w przedszkolu z dumą w oczach - brakowało mu może peleryny, ale latać umiał całkiem nieźle.



***


`    Obserwujesz jego wyuczone ruchy opierając się o ścianę - bezczelnie wpatrujesz się w jego duszę, gdy on zupełnie nieświadomy krząta się po kuchni starając się dać ci coś od siebie, widzisz w jego działaniach pewność, ale zarazem strach, że zrobi coś nie tak. Jakby miał obawy czy aby twoją ulubioną herbatą dalej jest ta jaśminowa pita w błękitnym kubku - nic się nie zmieniło, a ty nie możesz powstrzymać uśmiechu wchodzącego ci bez pozwolenia na wargi. Odchrząkujesz nie chcąc go przestraszyć i z uśmiechem siadasz na jednym z krzeseł.
 Zasnęła — informujesz go przeciągając się niczym kot. Masz zdrętwiałe mięśnie od nachylania się nad zasypiającym dzieckiem, które cały czas opowiadało jak świetnie bawiło się z wujkiem Stefanem na placu zabaw. Oddychasz głęboko wdychając zapach, który roznosi się po całym pomieszczeniu - herbata jaśminowa zmieszana z jego zapachem, który mógłby ci zastąpić tlen. — Cały czas o tobie mówiła.
Słysząc twoje słowa zamiera w bezruchu z dwoma kubkami w rękach i uśmiecha się czule, jego oczy błyszczą i wydaje ci się, że twoje własne serce znacznie przyśpiesza. Nie sądziłaś, że tak proste słowa sprawią mu tak wielką radość, a ty od kiedy go poznałaś uwielbiał sprawiać mu przyjemność.
 Naprawdę? — pyta, jakby nie wierzył, że kupił sobie sympatię tej drobnej istoty, która pewnie teraz słodko śpi. — Też wspaniale się z nią dzisiaj bawiłem. Pomyślałem sobie, że zrobię herbatę, tylko nie wiedziałem jaką teraz lubisz. — mówi stawiając kubki na dzielącym was stole uśmiechając się niepewnie. Kalkuluje ile mogło się zmienić i czy istnieje w twoim życiu jeszcze coś, co on zna i nie będzie musiał poznać na nowo? Chwytasz naczynie w obie dłonie, a twój uśmiech pokazuje mu, że wybrał dobrze.
— Moja miłość do tej herbaty jest niezmienna —mówisz upijając łyk i czujesz jak wraz z ciepłem rozchodzącym się po twoim ciele ogarnia cię spokój i nawet obecność patrzącego ci w oczy chłopaka staje się czymś normalnym. — Do kilku innych rzeczy również.
Sama nie wiesz czemu to mówisz, jednak widzisz, że napina się, gdy dochodzi do niego sens twoich słów. Twoje ciało przechodzą dreszcze, gdy wpatrujesz się w jego dołeczki, gdy uśmiecha się w ten charakterystyczny dla niego sposób i znowu toniesz w jego oczach marząc, żeby kontakt wzrokowy trwał jak najdłużej.
 Marie — jego głos drży, gdy swoją ciepłą dłonią dotyka twojej i ty nie potrafisz nawet wyrwać z jego uścisku. Powietrze jest namagnetyzowane waszymi nieporadnymi spojrzeniami, jakbyście bali się, że gdy powiecie sobie prawdę to zniszczycie ten pozorny spokój, który jest między wami od niedawna. Oblizuje wargi zbierając w sobie odwagę, a gdy otwiera usta mimowolnie wstrzymujesz oddech. Chcesz się skupić przez chwilę tylko na nim, bo już sama nie wiesz czy chodzi bardziej o Sophie czy bardziej o ciebie. — Chciałbym wszystko naprawić, bo dalej mi na tobie zależy.
 Nie jest teraz odpowiedni moment na wielkie słowa — rzucasz zamykając oczy, jakby to mogło zatrzymać twoją wewnętrzną wargę. Bo twoja drżąca dusza wybaczyła mu wszystko już dawno, jednak rozum nie daje się tak łatwo przekonać - potrzeba wam czasu i braku kłód, które ktoś rzucałby wam pod nogi. — Ja...Chcę szczęścia naszej córki, a o sobie na razie nie myślę. — zagryzasz wargi, a on ściska twoją dłoń starając się dodać ci otuchy, wsparcia - tylko, że to wszystko przez niego i przez ciebie; trochę przez twoje serce, a trochę przez jego oczy, które odnalazły się w tłumie kilka lat wcześniej i nawet teraz, gdy siedzicie naprzeciw siebie widzisz w nich siebie.

***

Ten rozdział miał zawierać jeszcze coś, ale postanowiłam to podzielić. Mam nadzieję, że nie jest źle, bo gdy sprawdzam to opowiadanie mam taki zaciesz, że nie mogę tego opisać. Zapętlałam sobie tę piosenkę podczas pisania, więc wylądowała na górze - szczerze? utkwiła mi bardzo w pamięci podczas oglądania "Suits" - mojej wielkiej, serialowej miłości. Co do Stefana i Marie to chyba idzie to w dobrą stronę, chyba...


5 komentarzy:

  1. Muszę napisać mojego chłopaka, siostro :")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 1. muszę się nauczyć oddychać z nimi
      2. mogę podarować Marie trochę bloków rysunkowych, bo sporo ich w mojej szafce
      3. jej miłość do Sophie jest taka cudowna ;)
      4. też bym kontrolowała Stefana, nigdy nie wiadomo, co w tej główce siedzi
      5. kiedy mała dowie się, że to jej tata?
      6. jaśminowa herbatka skojarzyła mi się z moim opowiadaniem i zbuntowanym aniołem xD
      7. padłabym z wrażenia, gdyby mnie złapał za rękę
      8. widzieć siebie w czyjś oczach to jest piękne!
      9. daj mu szansę, nawet mój Tomek na nią zasługuje
      10. ej spoko ja rozumiem, że bohaterce zależy na córce, ale ona też powinna pamiętać o sobie!
      11. na wenę to chyba nikt nie cierpi, czasami po prostu robi sobie wolne, ale w małych procentach jest
      12. oj słuchało się tej piosenki, słuchało
      13. kocham mocno!

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Ta jaśminowa herbata to jak symbol i metafora, to taki znak tego rozdziału. Rozumiem obawy Marie, bo dla stęsknionego małego dziecka, a przede wszystkim dla córeczki, pojawienie się ojca i to wypełniającego powinność jest czymś ważnym, potrzebnym i na razie nie zapyta go gdzie był wcześniej, czemu nie było go przez jakiś czas. Jest jej bohaterem, kompanem zabaw, ostoją spokoju, niedługo wzorem mężczyzny. To bardzo ważna i odpowiedzialna rola. Niech Kraft sobie nie myśli, że znowu będzie odwalał manianę.
      Wciąż ten dylemat i wątpliwości, czy dać mu szansę na ponad to co jest teraz, czy otwierać swoje serce, czy zaufać?
      Och, nie wiem, nie mam pojęcia.
      Kocham i uwielbiam <3

      Usuń
  3. Blogspot nie chce ze mną dzisiaj współpracować - komentarz do wszystkiego pod postem 7 :D

    OdpowiedzUsuń